Nie mam pojęcia czy istnieje nazwa na metodę, którą zastosowałam przy okazji planu wydarzeń na języku polskim i chronologii na historii. Roboczo nazwałam to sobie "pranie".
Zacznijmy od polskiego.
Niedawno omawiałam "Akademię Pana Kleksa". Podczas lekcji o historii szpaka Mateusza układaliśmy plan zdarzeń. Zastanawiałam się, jaką drogę wybrać: wspólne układanie planu, uzupełnianie o brakujące wydarzenia czy może dać wydarzenia do ułożenia. Wybrałam opcję ostatnią. Nie chciałam jednak, by układali pocięte kawałki na stole. Chciałam wykorzystać naturalną potrzebę ruchu czwartaków i naukę przez działanie. W domu przygotowałam 5 zestawów składających się z: drewnianych spinaczy ponumerowanych od 1 do 15, kartek z pojedynczymi punktami planu, tasiemki.
Podzieliłam klasę na grupy. Poinformowałam, że ich zadaniem będzie ułożenie planu zdarzeń, zawieszenie go na sznurku poprzez spięcie odpowiednimi klamerkami i powieszenie na tablicy. Rozdałam zestawy i...zaczęło się. Nic mnie tak bardzo nie cieszy, jak widok zaangażowanych w lekcję uczniów. Jedna z uczennic po cichu skomentowała do drugiej: "Że też pani chciało się to przygotować". A ja mam, może naiwną, ale nadzieję, że jeśli uczniowie będą widzieli moje zaangażowanie, ilość energii, którą wkładam w przygotowanie się do lekcji, to im też się będzie chciało. Efekt:
Historia
To mój pierwszy rok pracy jako historyka. Łatwo nie jest. Wytłumaczenie chronologii to nie takie proste zadanie, jakby się wydawało. Postanowiłam pomóc sobie, wizualizując oś czasu i stosując metodę "prania". Tym razem wykorzystałam: dwie tasiemki, spinacze z możliwością pisania po nich kredą. Jeden kolor taśmy oznacza przed naszą erą, drugi naszej ery. Na spinaczach piszę daty, a młodzież je przyczepia w odpowiednie miejsca. Zamierzam wykorzystać też do określania wieków. Na klamerkach napiszę wiek i przyczepię do taśmy. Zadaniem uczniów będzie dopasowanie daty do wieku i przyczepienie w odpowiednie miejsce.
sobota, 27 października 2018
niedziela, 14 października 2018
Akcja inspiracja - zamiast kolejnej kserówki
W wakacje pałętam się od czasu do czasu po sklepach w poszukiwaniu ciekawych materiałów, które będę mogła potem wykorzystać na lekcjach. Tak wpadły w moje ręce koszulki na wizytówki w pewnym owadzim markecie. Wrzuciłam do koszyka jako "przydasia". Nie wiedziałam, do czego użyję.
Aż do tego tygodnia. Leżenie w chorobie sprzyja myśleniu :)
Koszulka jest dwustronna, składa się z kieszeni, do których można włożyć kartki wielkości wizytówki. Pierwszy pomysł dotyczył nauki ortografii. Po jednej stronie umieściłam wyrazy, w których brak litery u lub ó, po drugiej uczeń będzie musiał dopasować odpowiednią karteczkę, jakim u/ó uzupełnić. Potem lawinowo posypały się pomysły na wykorzystanie pomocy, np. na gramatyce dopasowanie formy czasownika do czasownika,łączenie synonimów lub antonimów, na historii dat do wydarzeń, pojęć do ich definicji, postaci z biogramem. W sumie za jednym razem używając jednej koszulki, zrobisz co najmniej 10 przykładów (jeśli zrobisz na wizytówce, jak ja na przykładzie na zdjęciu z ortografii, to nawet więcej).
Plusy tej pomocy dydaktycznej wg mnie:
- możliwość wielokrotnego użycia kart (jak już raz wykonamy, to użyjemy w różnych klasach, w kolejnych latach),
- możliwość użycia wielokrotnego samych koszulek - nie wydaję na zalaminowanie (oszczędność) - na różnych przedmiotach,
- można wykorzystać jako szybką kartkówkę lub pracę dodatkową dla ucznia, który się nudzi, bo już pracę skończył,
- przyda się na nagłe zastępstwo,
- urozmaicenie ćwiczeń.
Zdaję sobie sprawę, że ktoś może powiedzieć, że przecież tego typu zadania można zrobić w zeszycie czy na tablicy multimedialnej. Zgodzę się, ale...Nie wszyscy maja swobodny dostęp do aktywnej tablicy, poza tym unikniemy kolejnej kserówki. No i element zaskoczenia, inności na lekcji, zamiast kolejnych żmudnych ćwiczeń, jest nieoceniony.
Aż do tego tygodnia. Leżenie w chorobie sprzyja myśleniu :)
Koszulka jest dwustronna, składa się z kieszeni, do których można włożyć kartki wielkości wizytówki. Pierwszy pomysł dotyczył nauki ortografii. Po jednej stronie umieściłam wyrazy, w których brak litery u lub ó, po drugiej uczeń będzie musiał dopasować odpowiednią karteczkę, jakim u/ó uzupełnić. Potem lawinowo posypały się pomysły na wykorzystanie pomocy, np. na gramatyce dopasowanie formy czasownika do czasownika,łączenie synonimów lub antonimów, na historii dat do wydarzeń, pojęć do ich definicji, postaci z biogramem. W sumie za jednym razem używając jednej koszulki, zrobisz co najmniej 10 przykładów (jeśli zrobisz na wizytówce, jak ja na przykładzie na zdjęciu z ortografii, to nawet więcej).
Plusy tej pomocy dydaktycznej wg mnie:
- możliwość wielokrotnego użycia kart (jak już raz wykonamy, to użyjemy w różnych klasach, w kolejnych latach),
- możliwość użycia wielokrotnego samych koszulek - nie wydaję na zalaminowanie (oszczędność) - na różnych przedmiotach,
- można wykorzystać jako szybką kartkówkę lub pracę dodatkową dla ucznia, który się nudzi, bo już pracę skończył,
- przyda się na nagłe zastępstwo,
- urozmaicenie ćwiczeń.
Zdaję sobie sprawę, że ktoś może powiedzieć, że przecież tego typu zadania można zrobić w zeszycie czy na tablicy multimedialnej. Zgodzę się, ale...Nie wszyscy maja swobodny dostęp do aktywnej tablicy, poza tym unikniemy kolejnej kserówki. No i element zaskoczenia, inności na lekcji, zamiast kolejnych żmudnych ćwiczeń, jest nieoceniony.